Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu - Britney Spears zna prawdziwość tego powiedzenia jak mało kto. Jeszcze w 2008 roku przeżyła głośne załamanie nerwowe. Zmagała się z uzależnieniem od używek i leków, aż w pewnym momencie ogoliła głowę na łyso i zaatakowała paparazzi parasolem. Wtedy ojciec Britney Spears został uczyniony w świetle prawa jej "konserwatorem", co oznacza, że Britney Spears została ubezwłasnowolniona. James Spears od tamtej pory zarządza jej 60-milionową fortuną, a także całym życiem. Pomijając fakt, dlaczego wyżej opisane wydarzenia doprowadziły do aż tak daleko posuniętego ubezwłasnowolnienia, to ojca Britney Spears naprawdę poniosło. Co walcząca o zniesienie przydługiej kurateli piosenkarka zeznała w sądzie?
NIE PRZEGAP: Nagroda dla księcia i Meghan! Chodzi o dzieci. Księżnej Kate będzie przykro?
Otóż Britney powiedziała ostatnio przed sądem w Los Angeles: "Mam w tej chwili w swoim ciele wkładkę domaciczną i nie pozwalają mi jej wyjąć. Wysoki sądzie, mój ojciec i wszyscy, którzy byli zamieszani w tę sprawę, w tym mój management, który odegrał wielką rolę w karaniu mnie, gdy mówiłam "nie", wysoki sądzie, oni wszyscy powinni iść do więzienia" - mówiła piosenkarka. Twierdzi, że ojciec podawał jej pod przymusem nie tylko środki antykoncepcyjne, ale i otumaniające leki, nie pozwalał pójść do fryzjera czy pomalowac ściany na dowolny kolor. W efekcie sędzia wreszcie zgodził się, by Britney Spears sama wybrała sobie prawnika. Zdaniem komentatorów, w tym tych z "New York Post", to otwiera 40-letniej dziś Britney Spears drogę do uwolnienia się spod trwającej od 13 lat prawnej kurateli własnego ojca.